Tradycją Draconii jest, aby raz do roku, najlepiej po zbiorach, na wezwanie Księcia Wiec urządzić, na którym wszyscy Wolni Wojownicy stawić się powinni i tam wspólnie radzić o losach Księstwa, spory rozsądzać a potem bawić się i ucztować do świtu. Tak i tego roku się stało, a Wiec ów i Uczta w wielość wydarzeń obfitowały ważkich i wartych wspomnienia.
Po pierwsze, przyjaciele nasi z Wesołej Kompanii w sile luda nas odwiedzili i z darami takoż jadła jak i pieśni. Niezmiernie miło nam było gościć ich jak co roku, a w większej kompanii tym bardziej!
Po drugie, pierwszy raz Książę pons nakazał wznieść z okazji Wiecu i nowy obrządek przy owym z wojownikami swymi odprawił ofiary na pomyślność i obfitość dobra wszelkiego jak i dla siły bojowej swej drużyny składając. Piliśmy z nim potem Krew Smoczą pełną jadu, ale i mocy, a że my wszyscy synowie smoczycy, przetośmy próbę przetrwali dzielnie!
Po trzecie, poseł Bizantyński Loukas, zwący się dumnie Einaroktonosem, przybył przed oblicze Księcia Wszebora. Z Grekiem owym znamy się nie od dziś, albowiem ów za młodu porwanym przez hordy Welesa póty wszeteczne barbarzyńców bezeceństwa cierpieć musiał, puki pod opiekę Księcia naszego nie zbiegł, gdzie już w spokoju ducha odkrył swe greckie pochodzenie, aż w końcu do Bizancjum wyruszył szukać swych korzeni. Dziś wraca jako poseł aby Księcia naszego o przyjaźni Basileusa zapewnić dozgonnej i ofiarować sojusz po wiek wieków. Książę nasz za słowa miłe posłowi podziękowawszy sprytu dokazał pytając, czyli się jakaś porfirogenetka by dla jego syna Olgierda nie znalazła aby sojusz taki przypieczętować jak bóg przykazał. Na to poseł szczęśliwy wyraźnie od razu nie jedną, ale dwie Księciu dla syna jego przyobiecał księżniczki niedawno w Bizancjum powite. Na taką ofertę Książę nasz uśmiechnął się jeno szelmowsko, i dla przypieczętowania przysięgi z posłem przepił hydromeli aby się co obiecano na zawsze w pamięci zapisało!
Po czwarte Księciu trzeba było roki odprawić, bo też spór między dawnym a obecnym Wojewodą koniecznie rozsądzić trzeba było. Jeden bowiem, czyli Ciech, w zeszłym roku poprosił Księcia, aby go na czas jakiś z obowiązków zwolnił iże na zdrowiu słabuje, a i we włościach swych porządek wprowadzić musi, bo mu tam ostatnio nie darzyło. Drugi zaś, czyli Izbor, urząd przez rok sprawował z okładem i niby zdać chciał, niby mu oddanie nie wadziło, ale jednak przysięgę już chwilę wcześniej Księciu złożył na urząd ów, przez co i oddawać go było mu niesporo. Książę zatem rozsądzić spór postanowił pojedynkiem. Ale że to święto i uczta, a my wszyscy bracia, to i nie krwawo rozstrzygać nakazał a przez trzy próby. A to: zapasy, panzerkubba partię i na koniec picie hydromeli jako ostatnie zawody. Jakież było wszech zdziwienie, gdy Ciech miast spokojnie do zapasów z Izborem się przygotować z nagła obuchem topora owemu w łeb wypłacił! Zniewaga ta tak Izborem wstrząsnęła, że rzuciwszy się na Ciecha tak jak stał, w pancerzu i z tarczą na plecach wściekłości pełen zdusił go i na wznak na trawie rozciągnął po krótkiej walce. Nieoczekiwane to było zupełnie, bowiem w zapasach na potężnego i silnego Ciecha raczej wszyscy by stawiali, boć przecie Izbor chłop postawny, ale jednak to Ciech z mocy w garści wśród nas słynie… Książę uśmiawszy się z takiego spraw obrotu uznał, że zapasy się zatem odbyły i Izbor zwyciężył. Nakazał zaraz wraz z tronem przenieść się na miejsce gry w panzerkubba i tam drugą tego dnia porażkę Ciecha obserwował, choć tym razem już zupełnie spodziewaną. Dopiero w trzecim konkursie Ciech dokazał męstwa i laur pierwszeństwa wziął dzban hydromeli opróżniając dużo szybciej niż Izbor był zdolnym. Przypłacił to co prawda utratą przytomności niemal, jednak pochwała za postawę mu się należy. Ostatecznie jednak Książę rubasznie a dobrotliwie się uśmiawszy za poparciem Izbora urząd Wojewody oddał Ciechowi. Bowiem o ile Izbor w tym pojedynku dokazał męstwa i sprawności godnej pieśni, to jednak to Ciecha Ksiażę ongi na Wojewodę wyznaczył i o ile obowiązki na czas pewien zdjął zeń na jego prośbę, o tyle Ciechowi wypada przyjąć je znów i zgodnie z wolą księcia porządnie sprawować. Tym więcej przyłożyć się do nich teraz musi!
Po piąte Kronikarz Izbor na uczcie wspaniałe prezenty dla Księcia przygotował, a w osobie Księcia też dla nas wszystkich. Primo staraniem wielkim Izbor Kroniki Smoczej Kompanii i Draconii ręką Pani Finnarwen z Formendor pisane dwie dekady temu wreszcie z paszczy Smoczej (Kompanii) wyrwał i dla macierzy odzyskał. Te na ręce Księcia złożył z szacunkiem godnym tych wiekowych annałów. Secundo szachy zacne dla Księcia przygotował aby mu w podróżach czas umilały, ale tertio i najważniejsze cudnej roboty księgę w skórę oprawną, w której to niemal wszystkie pieśni Draconii zostały spisane ku pamięci naszej i przyszłych pokoleń! Piękne to dary godne Księcia i Kronikarza po równo!
Uczta była tego roku huczną, toastów spełniono wiele bo też szczęściem pan Wojewoda po czasie jakimś otrzeźwiał z efektów pojedynku na hydromeli i jako Cześnik do obowiązków wrócił. Izbor syty chwały i pełen dumy z dokazanych dnia tego czynów poemat za poematem i pieśń za pieśnią wygłaszał i nikt, chciał czy nie chciał, elokwencją mu nie mógł się równać! Choć szczęśliwie Panu Łukaszowi z Wesołej Kompanii, gościowi naszemu, na chwilę sceny ustąpił aby ten w prezencie jak się okazało dla piszącego te słowa pieśń mógł wykonać z czasów dawnych wielce się wywodzącą. Łza się w oku mym kręciła po tym wydarzeniu, ale zaraz też Pan Izbor pierwszy raz nową pieśń swego autorstwa wykonał Pastorellą Bierzgłowską zwaną, przez co nastrój sentymentalny rozwiał się był i zastąpionym na powrót został rubasznym a przaśnym, aleć w najlepszym rubaszności i przaśności wydaniu!
Jeszcze długo w noc śpiewy rozbrzmiewały za stołem, a potem przy ognisku gdzie garstka weteranów się ostała niemal do świtu snując opowieści i pieśni słuchając szczególnie wdzięcznych, iż głosem Pani Leny śpiewanych.