Przybył posłaniec powtarzając: Pan pragnie patrol prowincji przeprowadzić. Poruszeni państwową powinnością przybyli: pancerny, para paździochów pod przywództwem pojedynczego Pana. Pozabierawszy pakunki poszli piechotą przez prasłowiańską puszczę.
Podmokłe podłoże przeszkadzało paskudnie. Powoli parli pomimo przeciwności. Podeszli pod pole pradawnej potyczki. Pan polecił popas poczynić. Posłuchawszy Pana podparli pośladki potężnym powalonym pniem. Plotkowali pałaszując przednie placki, płynem popijając.
Po posiłku pomaszerowali pochyłą przełęczą. Paskudne pełzające poczwary przed patrolem pierzchały precz, prosto pod pierzynę porostów. Pomimo przemoczonych pantofli, pogranicznicy pokonali przeciwności. Powrócili pełni przyjemnych przygód, palcami pałki pieszcząc.