Działo się A.D. 2025, w styczniu, dnia 18-go.

Zima tego roku osobliwie lekką jest, co pewne zamieszanie w Księstwie i okolicznych ziemiach wprowadza. Bo z jednej strony może to i dobrze że wichry lodowate z północy nie dują, zaspy śniegu na polach nie leżą, i całkiem wygodnie da się po traktach podróżować, najcieplejsze odzienie w kufrach ostawiwszy. Ale też mróz rzek i moczarów nie skuł, jak to ma w zwyczaju, co wyprawy wojenne mocno komplikuje i w domu nas trzyma, a i też najstarsi Draconii mieszkańcy, kiwając głowami ponuro, na lato wielką plagę różnego robactwa zapowiadają, co to go zimno nie wybiło jak powinno o tej porze roku, i z całą pewnością za kilka miesięcy srogo da nam się we znaki. Ale że na żadną z tych rzeczy poradzić nic nie możemy, tedy leniwie toczy się życie w Księstwie.

Dlatego, aby gnuśności dać odpór, a i coś pożytecznego przy okazji poczynić, zebrali się Wszebora wojowie i niewiasty w posiadłości Sikora we wsi Grotowice. Okazji do tego było kilka: otóż Primo, niby ciepłota nadzwyczajna, w granicznej rzece woda płynie i nawet kry nie widać, i na chłopski rozum żadna armia w taką pogodę na wyprawę ruszyć nie powinna, aleć wśród Księcia nieprzyjaciół i tacy są, co chytrością jeno Diabłu i naszemu władcy ustępują – mogliby się psubraty odważyć na jakąś zaczepkę, ufni, że naszą czujność pogoda nadzwyczajna uśpi. Jako że jeszcze żaden wojownik na czujności nigdy nie stracił, tedy patrol nadrzeczny i ludności okolicznej przepytanie wydało nam się nad wyraz uzasadnione.

Secundo, Sikor w swej stajni nowego wierzchowca posiada, co go nigdy ani na bitwę, ani na patrol jeszcze nie zabierał, i rad był go wypróbować. A i my ciekawi byliśmy owej bestii, gdyż Sikor z dobrego oka i ręki do koni słynie, zatem nie mogło być to pierwsze lepsze zwierzę – każdy rad by je ujrzeć.

Tertio, sam Sikor dnia tego dzień swoich urodzin świętuje – a że jak powszechnie wiadomo, dracońscy wojowie po równo są radzi coś zabawnego wlać w gardło, jak i zabawnie wlać komuś, przeto dwa razy nie trzeba było nam powtarzać zaproszenia. Patrol (z braku bitwy, boć wiadomo że bitwa lepsza), potem uczta – lepszego połączenia nie ma, odkąd świat stworzonym został, a pogląd ten w Draconii mocno się trzyma, i jak ostatnio sprawdzałem, nigdzie się nie wybiera.

Wrogów nie odkryto. Śladów nikt na rzecznym brzegu nie zostawił, obozu nie rozbijał, wsie stoją jak stały, a okoliczni wieśniacy na spytki brani w ukłonach się gięli, i zapewniali że obcych nie widzieli. Bobrów za to jak się okazało w okolicy zalęgło się zatrzęsienie, o czym warto na przyszłość pamiętać, gdy się Księciu zachce na owe wypuścić.

Koń Sikora swą wartość udowodnił, po kolei Księcia drużynników na grzbiecie niosąc i dzielnie się sprawując – chociaż do ciężaru wojów w pancerzach przyzwyczajony, zdurniał nieco gdy go Misiowa Jaga dosiadła, i w siną dal pogalopować spróbował – na szczęście bez poważnych dla Jagi i dla siebie konsekwencji. Zresztą później, po powrocie, jeszcze raz wolności zakosztować spróbował, przez otwartą bramę umknąwszy, ale i tym razem bez szczęśliwego dla siebie zakończenia, bowiem Sikor do spółki z koniuszymi szybko go schwytali.


Pogoda dopisała, patrol minął spokojnie, tedy w dobrych humorach drużyna do siedziby Sikora powróciła, gdzie ich jeszcze Izbor zaskoczył, pojawiwszy się pomimo wcześniejszych wymówek. Stół prędko zastawiono, i można było do uczty siadać.

A uczta – jak to uczta. Śpiewy, żarty, historie lepsze i gorsze, pieśni naprędce tworzone i wykonywane, aż ciemna noc przyszła i do snu wszystkich złożyła. Dobry to był dzień.

Urodziny Sikora obchodziliśmy zaś tradycyjnie przy muzyce wyrosłej w najbliższej okolicy, przy mazurkach i oberkach z płyt Muzyki Odnalezionej. w szczególności zaś „Muzykanci od Rzeczycy” i „Cztery strony Rawy”.

5 1 głosuj
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Komentarze w treści (inline)
Zobacz wszystkie komentarze