Wprowadzenie
Draconia od lat jedzeniem stoi, to fakt z którego jesteśmy niezmiernie dumni. Lubimy mówić o tym, że Księstwo ma własną kuchnię: specyficzny styl potraw, ich przyrządzania i serwowania przez lata ugruntowany i pozwalający porównać ową kuchnię z kuchniami innych społeczności. Oczywiście jest w tym mnóstwo przesady, nie da się porównać kuchni zbudowanej w oparciu o przepisy szlifowane przez pokolenia kucharzy i dojrzewające w konkretnych warunkach kulturowych i geograficznych przez wieki z garstką przepisów opracowanych przez kilka osób na potrzeby karmienia obozowiska rekonstruktorów historii. Ale jakiś własny styl wydaje nam się już powoli osiągamy.
Wiedza na temat metod przygotowywania potraw w interesujących nas czasach pogłębia się z roku na rok, jednak z racji specyfiki zagadnienia jest i pewnie zawsze pozostanie szczątkowa. Kronikarze mogli pisać o tym co na stół podano, ale nie o tym jak dokładnie to przygotowano bo o oczywistych rzeczach i dziś się nie pisze w kronikach. W śladach archeologicznych można czasem uchwycić poszczególne składniki potraw, ale już bardzo rzadko dowiemy się czegoś o technice przygotowania czy składnikach konkretnej potrawy. Antyk i późniejsze Średniowiecze oferuje całkiem spory zasób spisanych i dotrwałych do naszych czasów przepisów kucharskich, ale nasi Słowiańscy przodkowie u zarania swej państwowości niestety nie skupiali się na tworzeniu książek kucharskich. Albo nic o tym jeszcze nie wiemy…
Niemniej pomimo skąpości źródeł coś wiemy, i wciąż szukamy dalej. Czego dowiemy się ze źródeł próbujemy przełożyć na praktykę. Ale należy tu podkreślić, że kuchnia nasza nie trzyma się dokładnie średniowiecznych receptur nawet wtedy gdy takowe mamy. Jesteśmy praktykami, a jedzenie to jeden z naszych „sportów narodowych” i sposób na umilanie sobie życia. Ludzie dawniej, nawet 100 lat temu, a co dopiero kilkaset, mieli inne preferencje smakowe i inaczej w związku z tym przyrządzali swoje potrawy. My zaś smaki mamy jak wszyscy: współczesne. Lubimy eksperymentować, ale wciąż preferujemy wytrawne i słone nad słodkie i korzenne jak nasi przodkowie. Nie znaczy to oczywiście, że w ogóle nie gotujemy w tych smakach – chodzi o generalną zasadę: „Kucharz po to jest, by gotować dla biesiadników, nie zaś dla sztuki odtworzenia przepisu”. Za czem kucharze Dracońscy zawsze pod smak gości swych gotować się starają, i mimo iż za przepisami oryginalnymi grzebią zajadle, nigdy się nie zawahają poprawić je dla lepszego smaku do gości dopasowania.
Gdy zaś już o samo przygotowywanie potraw idzie ważnym jest niezmiernie dla nas, aby starać się przygotowywać je zawsze ze składników, które w interesującym nas okresie i obszarze geograficznym były dostępne. Jest to dla nas podstawowy wymóg gdy o „historyczności” naszej kuchni mówimy. Do tego staramy się używać tych samych technik, jakie kucharze w Średniowieczu znali. Jeśli więc tylko dany składnik lub technika był dostępny wtedy będziemy owych używać łącząc takie elementy ze sobą już swobodnie, wedle potrzeb i pomysłu.
Gotując dla Draconii gotujemy na dworze Księcia. Pozwala nam to na stosowanie szerokiej gamy składników i przypraw dostępnych średniowiecznym elitom. Swobodnie możemy sięgać po przyprawy z Bizancjum czy Arabii, a stamtąd dalej z Indii czy Afryki. Zaś podstawowe składniki przez nas używane to te dostępne średniowiecznym Słowianom, a zatem zboża (kasze i mąki, zakwasy i kisiele), mięso zwierząt hodowlanych, jajka, nabiał, lokalne warzywa, owoce i miód. Wiele nasza kuchnia zawdzięcza „ludowym” potrawom polskim, po odfiltrowaniu z nich oczywiście tego, czego w Średniowieczu dostać by się nie udało. Staramy się też ile się da wyprodukować we własnym zakresie z najprostszych substratów. Od kilku już lat dotyczy to także całego napitku, jaki się na ucztach naszych pojawia (cydru, piwa i hydromelis, czyli „piwa” miodowego).
Piękne są uczty Dracońskie,
Komu dał bóg wątroby dwie!
Jak mawiają starzy Dracończycy: „Smocznego!”