Witaj drogi czytelniku. W tym wpisie podzielę się z Tobą moimi doświadczeniami z samodzielnej produkcji ceramiki na potrzeby rekonstrukcji. Jestem zupełnym nowicjuszem w tej dziedzinie, ale uznałem, że z pomocą publikacji naukowych oraz nagrań na znanym serwisie spróbuję stworzyć coś ciekawego – a jak się uda – może nawet przydatnego.
Zanim jednak przejdziemy do meritum, odrobinę kontekstu byś mógł lepiej zrozumieć powód i cel tej całej zabawy z gliną.
Jak zwykle w takich opowiadaniach bywa, zaczęło się od potrzeby. W tym przypadku była to potrzeba posiadania własnej ceramiki do rekonstrukcji wojownika kultury przeworskiej z II w.n.e. Rozpocząłem poszukiwania rzemieślnika i zdobywanie wiedzy na temat przedmiotu mojego potencjalnego zamówienia. Ceramika tamtego okresu – a nawet ta dużo późniejsza – tworzona była w ręku, bez użycia koła garncarskiego, z gliny jaka była dostępna lokalnie i na koniec wypalana w otwartym palenisku (tak naukowcy mówią na ognisko). Myślę sobie: glina jest tania, nie potrzeba specjalnych i drogich narzędzi a ognisko mam gdzie napalić więc czemu nie spróbować samemu? Na to ostatnie pytanie nie znalazłem odpowiedzi, dzięki temu drogi Czytelniku masz okazję przeczytać o moich staraniach.
Narzędzia
Jak widać na dołączonym obrazku są to przedmioty, które da się znaleźć w domu. Każdy z nich jest opcjonalny, ale pomagają w formowaniu gliny. Sznurek jest pomocny w cięciu gliny a deseczki i patyczki pomagają nadać odpowiedni kształt lub wyrównać powierzchnię w miarę potrzeby.
Glina
Czytając o starożytnej ceramice dowiedziałem się, że ceramika nie jest wykonana w 100% z gliny. Mieszano ją bowiem z innymi materiałami żeby lepiej zniosła wypalanie i końcowy produkt był wytrzymalszy. Często spotykanymi domieszkami były:
- piach
- drobny żwir
- pokruszone kawałki starej ceramiki
- siano
- oraz wiele innych, pewnie to co akurat twórca miał pod ręką
Ja w swoim eksperymencie użyłem drobnego żwirku i piachu. Ilość domieszki trzeba zawsze oszacować na bieżąco samemu. Więcej domieszek zmniejsza ryzyko pęknięcia podczas suszenia i wypału ale z drugiej strony pogarsza lepkość i elastyczność gliny utrudniając parce.
Formowanie
Praca z gliną bardzo przypomina zabawę z plasteliną z tą różnicą, że glina twardnieje jak wysycha i trzeba mieć pod ręką naczynie z wodą i często moczyć ręce i narzędzia. Proces nie jest wybitnie skomplikowany i nie wymaga talentu a raczej cierpliwości. Z racji, że były to moje pierwsze próby moje działania były raczej chaotyczne i teraz nie przytoczę co robiłem krok po kroku, ale po kilku godzinach pracy już miałem coś co przypominało naczynia które chciałem zrobić.
Jak widać po obrazkach powyżej, jeszcze wiele pracy przede mną, ale nie od razu Rzym spalono. Zastosowałem tzw. metodę wałeczkową, gdzie ścianki naczynia powstają z nałożonych na siebie wałków z gliny. Potem te wałki skleja się ze sobą i wygładza tak by ścianki naczynia były gładkie. Może kiedyś dokładnie opiszę jak dokładnie to wygląda bo to temat na osobny wpis. Jak jesteś ciekaw na pewno znajdziesz wiele informacji o tej metodzie, łącznie z nagraniami. Zrobiłem jeszcze kilka drobnych przedmiotów i odstawiłem w suche miejsce do wyschnięcia.
To na razie tyle. O szczegółach suszenia i wypalania napiszę przy następnej okazji.
Dziękuję za twój cenny czas drogi Czytelniku. Do następnego razu.
Ciech
Mam pytanie, czy glinę kupiłeś czy trzeba samemu gdzieś wykopać? *^v^* Gdzie można ją kupić?
Kupiłem. Można zdobyć w specjalistycznych sklepach stacjonarnie lub wysyłkowo. Im tańsza tym bardziej nadaje się do bardziej prymitywnych metod obróbki bo nie zawiera nowoczesnych dodatków mineralnych.